W ostatnim czasie spływały do nas informacje o rzekomym ukaraniu klubu Laura Chylice siedmioma walkowerami za udział w meczach tej drużyny nieuprawnionego, zdaniem związku, zawodnika, w osobie Merta Buyukbaraka. Czy Mazowiecki Związek Piłki Nożnej faktycznie miał prawo ukarać zespół z Chylic, czy też po raz kolejny działacze Mazowieccy pokazali swoją obłudę i cwaniactwo?*
Zacznijmy od tego, że rzekomo nieuprawniony zawodnik posiada pełną dokumentację, która zresztą była przedkładana w Mazowieckim Związku Piłki Nożnej przez włodarzy klubu z Chylic. Zawodnik widnieje w systemie laczynaspilka.pl, a strona ta oparta jest na systemie Extranet, który jest podstawowym narzędziem pracy trenerów, działaczy oraz sędziów w Polsce. Stopniowo w Polsce odchodzi się od papierowych sprawozdań meczowych na rzecz tych elektronicznych, wypełnianych przez arbitrów za pomocą Extranetu, przez co system ten idealnie odwzorowuje wszelkie kwestie licencyjne. Zawodnik posiada swoje konto, arbitrzy mogli zapisywać mu udział w meczach co zaobserwować możemy pod tym linkiem. Widzimy w systemie co do minuty czas przebywania zawodnika z tureckim pochodzeniem na boisku. Skąd więc w ogóle biorą się jakiekolwiek wątpliwości Mazowieckiego Związku Piłki Nożnej w tej kwestii?
Mazowiecki Związek Piłki Nożnej niejednokrotnie popisywał się kontrowersyjnymi decyzjami, które pokazują szerokiej publiczności, że piłka nadal nie jest w pełni „czysta” od wszelkich oszustw przy tzw. „zielonym stoliku”. Przykład pierwszy z brzegu – ostatnia sytuacja z meczem Legii Warszawa przeciwko Pelikanowi Łowicz, o której szerzej pisał portal weszlo.com. W skrócie, chodziło o przełożenie meczu między obydwoma zespołami na inny termin, oficjalnie ze względu na przymusową absencję 14 zawodników z powodu nagłej epidemii choroby. Żeby faktycznie wydarzył się taki zdrowotny kataklizm zawodnicy musieliby chyba wyjechać na tydzień do Egiptu i pić tam tylko i wyłącznie wodę z kranu. Co najdziwniejsze MZPN pomimo świadomości, iż terminarz rozgrywek jest na tyle zapełniony, że jakakolwiek zmiana terminu meczu nie wchodzi w grę, postanowił zaakceptować wniosek Pelikana. Rzekomo chorzy zawodnicy dzień po pierwotnym terminie meczu cudownie ozdrowieli i pojawili się na treningu swojej drużyny. Być może cwaniactwo Pelikana zakończy się karą dla tejże drużyny, niesmak jednak pozostanie na dłuższy czas.
Przykładów na nierzetelność Mazowieckich działaczy można mnożyć. Jako były arbiter, kilkukrotnie spotykałem się z nadużyciami ze strony MZPN w sprawach sędziowskich. Arbitrzy, którzy na testach z wiedzy sędziowskiej dostawali 14 punktów (na 30 możliwych do zdobycia) , co daje ledwie 47% punktów byli dopuszczani do sędziowania meczów. Kluby niejednokrotnie dziwią się, że sędziowie, którzy zjawiają się na ich spotkaniach, nie znają podstawowych przepisów gry w piłkę nożną. To jednak nic dziwnego. Skoro arbiter błędnie odpowiedział na 53% zadanych na egzaminie pytań, to na jakiej podstawie mamy od niego wymagać, by w przypadku wystąpienia na boisku sytuacji rodem z pytania egzaminacyjnego podjął on dobrą decyzję? Wniosek z takowego egzaminu możemy wynieść tylko taki, iż 53% z ponad dwustustronicowego materiału, jakim są Przepisy Gry w piłkę nożną, takowy delikwent nie przyswoił. Mimo to Mazowiecki Związek Piłki Nożnej dopuszczał takich sędziów do prowadzenia normalnych piłkarskich rozgrywek, z powodu braku dostępnych sędziów. Zadajmy sobie jednak ważne pytanie, czy w tym przypadku powinna się liczyć ilość, czy też jakość?
Drugie ważne pytanie, czy Mazowiecki Związek Piłki Nożnej, który ma piętnować nieprzestrzeganie przepisów, powinien również takowe przepisy łamać? Minimalna liczba punktów, potrzebnych do zaliczenia egzaminu sędziowskiego wynosi 21, jednak jak widać te widełki Mazowiecki Związek Piłki Nożnej może sobie dowolnie przesuwać, bo kto niby mu zabroni? Kolejny przykład do sędziowskie testy kondycyjne. Teoretycznie ich zaliczenie jest warunkiem do otrzymania pozwolenia na sędziowanie rozgrywek. W praktyce część sędziów, szczególnie tych, którzy prowadzą rozgrywki młodzieżowe się na owych testach nie zjawia. Mimo to, jakimś cudem, mogą oni prowadzić zmagania piłkarskie. Również i tu MZPN lubuje się w swobodnej interpretacji wiążących go aktów prawnych. Po raz kolejny zadam to pytanie, kto im zabroni?
W przypadku Laury ciekawi mnie szczególnie jedna rzecz. Zastanówmy się, kto będzie największym beneficjentem takiej, a nie innej decyzji? Wydaje się, że może to być zespół RKS Okęcie, który już w sobotę rozegra z Laurą mecz bezpośredni. Pamiętam do dziś sytuację, gdy przyszło mi sędziować mecz przy ul. Radarowej, a trener przez pół meczu powoływał się na bliskie znajomości z włodarzami Mazowieckiego Związku Piłki Nożnej. Po meczu owy trener, mężczyzna po sześćdziesiątce, wykłócał się ze mną przez długi czas co do stawek sędziowskich. Mecz odbywał się kilkadziesiąt dni po zmianie stawek ekwiwalentów sędziowskich za rozgrywki niższych lig oraz lig młodzieżowych. Wspomniany trener, twierdził jednak, że „Pani Ewa nie dzwoniła do mnie w tej sprawie, więc na pewno mnie Pan okłamuje.” Ta sytuacja mogłaby skłaniać do refleksji nad prawdopodobną protekcją MZPN, pod którą znalazło się Okęcie. W obliczu tej sytuacji decyzja MZPN nabiera zupełnie innego znaczenia. Być może więc podjęcie tak ostrych kroków to sposób na ochronę zaprzyjaźnionego zespołu, a kumoterstwo sięgnęło w tym wypadku zenitu?
Skoro o wzajemnych relacjach mowa, to te, wśród działaczy Mazowieckiego Związku Piłki Nożnej, noszą niewątpliwie znamiona bardzo zażyłych. Osoby, które decydują o losach kilku tysięcy zawodników grających w piłkę nożną na Mazowszu, mają ze sobą nawzajem na tyle dobry kontakt, że podczas cotygodniowych spotkań zarządu zdarza im się nawet wypić wspólnie bardzo popularny w polskich pubach trunek. Sytuacja ta miała miejsce w październiku 2014. Trwał właśnie kurs sędziowski, a przy okazji tego dnia odbywało się spotkanie zarządu MZPN. Jakież było moje i innych kursantów zdziwienie, gdy zobaczyliśmy wchodzącego do pokoju obrad starszego mężczyznę, niosącego sporą ilość alkoholu.. Być może również w trakcie podejmowania decyzji o walkowerach przeciwko Laurze Chylice działacze nie byli w pełni trzeźwi, bo jak inaczej rozumieć tak absurdalną decyzję?
O nie do końca zgodnym z normami etycznymi i prawnymi działaniu Mazowieckich działaczy wiadomo nie od dziś. Jedna z bardziej rozpoznawalnych na Mazowszu, jak również w całej Polsce osób związanych z futbolem, przez wiele lat pokazywała, że zawsze można znaleźć sposób na utrzymanie zespołu w Lidze Okręgowej przy „zielonym stoliku”, a fakt ten znajduje potwierdzenie w ostatnich wydarzeniach.
Osobiście jestem bardzo ciekawy dalszego rozwoju wypadków w tej sprawie, jednakże moje doświadczenia z Mazowieckim Związkiem Piłki Nożnej skłaniają mnie raczej ku refleksji, że w tej sytuacji, z dużą dozą prawdopodobieństwa, prawda leży po stronie klubu, a nie związku. Ten okręgowy związek niejednokrotnie pokazywał, na jak bardzo nieetyczne i nieprzemyślane ruchy go stać i obawiam się, że po raz kolejny pokazuje, że zwykli ludzie, kochający futbol, są z biurokracją bezsilni. Ten festiwal obłudy musi się jednak kiedyś skończyć i mam nadzieję, że ten przestarzały beton uda nam się w końcu rozkruszyć. Całym sercem jestem w tej sprawie z piłkarzami, którzy swój cenny czas poświęcają na treningi, wychodzą na boisko i robią wszystko co w ich mocy by przez 90 minut wygrać mecz. Oby ich hart ducha wygrał. Oby przegrał zielony stolik. Powtórzmy to wszyscy, #letfootballwin !
Artur Strzelecki fot. DL
*Powyższy opis ma charakter publicystyczny, wyrażany jako prywatna opinia wypisana przez autora wpisu i redakcja PSNews nie utożsamia się wypowiedziami zawartymi w owym artykule. W przypadku chęci zgłoszenia uwag prosimy o napisanie na redakcja@psnews.com.pl