Kiedy zapadła decyzja, że w tym roku Puchar Polski odbędzie się 2 maja, od razu podniosły sie głosy, że będzie to mało interesujące wydarzenie o piknikowej atmosferze.*
Przypuszczenia te sprawdziły się połowicznie, na boisku panowała atmosfera sielanki, ale trybuny zamieniły się w piekło na ziemi, a widzowie mogli odnieść wrażenie, że mecz jest tylko ładnym dodatkiem do tego co przygotowali ultrasi obu zespołów. Już na samym początku zaprezentowali wspaniałe oprawy, które przyzdobili imponująco wielką pirotechniką. Rozmiary racowiska stworzonego na stadionie przybrały taką skalę, że dym przysłonił boisko, może i dobrze, bo patrzeć i tak nie było na co.
Jedynym momentem kiedy warto było odwrocić wzrok od sektorów zajmowanych przez kiboli była 69 min. ,kiedy to Akeksander Prijovic urwał się obrońcom i z najbliższej odległości wpakował piłkę do siatki. Poza tym wydarzeniem więcej interwencji zanotowali stewardzi niż bramkarze obu zespołów. Druga połowa szczególnie obfitowała w sytuacje podbramkowe,w kierunku pola karnego poleciał prawdziwy grad rac, a lechici urządzili sobie konkurs " traf w Arkadiusza Malarza", skutecznie zmuszając arbitra Szymona Marciniaka do przerwania spotkania.
Po kwadransie mecz został wznowiony, a sędzia przedłużył finał aż o 12 minut. Niestety kibiców Lecha dalej rozpierała energia a race ponownie ozdobiły boisko, pseudokibice Lecha dopięli rownież swego i trafili w golkipera Legii. Trafić do siatki nie udało się za to piłkarzom Jana Urbana i puchar został w Warszawie.
Legia 1:0 Lech
69' Pirjovic
Maciej Michalak. Fot główne: DL
*Powyższy opis ma charakter publicystyczny, wyrażany jako prywatna opinia wypisana przez autora wpisu i redakcja PSNews nie utożsamia się wypowiedziami zawartymi w owym artykule. W przypadku chęci zgłoszenia uwag prosimy o napisanie na redakcja@psnews.com.pl